NARCYZ MORSKI

 




Narcyzm jest cechą osobowości, występującą we wczesnym dzieciństwie. Dziecko /już od niemowlęctwa/ postrzega często siebie bez związków z otoczeniem; realnie istnieją dlań tylko: własne ciało, własne potrzeby, własne odczucia i myśli.

Jest to narcyzm pierwotny, niekiedy utrwalony na całe życie. Także gdy dziecko choruje w pierwszych miesiącach i latach życia -jest otaczane szczególną opieką, hołubione, jakby w nagrodę za jego cierpienia; utwalić więc sobie może skojarzenie, że tacy dlań mają być wszyscy i zawsze. 

Bywa też narcyzm wtórny - to człowiek dorosły może wycofać się ku swemu “ego” z percepcji otoczenia. Tylko własne oceny, potrzeby i własne odczucia są zauważane i brane pod uwagę.

Stosowany jest wtedy /nieświadomie/ podwójny sposób postrzegania świata -nie mylić z podwójnym wartościowaniem, typowym dla hipokrytów. Stąd u takiego NARCYZA niezrozumiałe jest podejście “obiektywizujące”, nie jest możliwy obiektywny, jakby neutralny osąd siebie i innych. Istnieje tylko “ja” i “dla mnie”. 

W taki też sposób budowane są własne myśli i tak budowane zdania w rozmowie. Cały świat jest postrzegany i wyrażany przez odniesienia do “ja”, natomiast zdania “neutralne” są przez Narcyza oceniane jako “brak zdania”, “niezdecydowanie” albo “inteligencka chwiejność”.

Dorastający Narcyz utrwala sobie przekonanie o własnej wyższości nad innymi, o własnej doskonałości. Dlatego też garnie się do zawodu, gdzie - jak wielokrotnie już czytał i słyszał - są “najlepsi”, wspaniali, “wybrani”. Wówczas Narcyz nie musi nawet ukrywać swego narcyzmu, swego zakochania w sobie i podziwu dla siebie. Staje się przecież też jednym z najlepszych - szamanem morskim. Narcyzm grupowy /może to być resztą nie tylko zawód, ale także naród czy religia “narodu wybranego”/ daje przekonanie, że to “my” jesteśmy najlepsi, najwspanialsi itp. Ta samoocena jest uważana za “udowodnioną”, bo inni “też tak myślą” ; zapomina się, że tak myślą tylko tacy sami, jak Narcyz. Takie powszechne nieraz przekonanie pozwala uważać wyobrażenia i mity /zwłaszcza spisane w formie różnych dzieł/ za rzeczywistość, gdyż dla większości ludzi rzeczywistość tworzą właśnie poglądy innych / zwłaszcza autorytetów !!!/ i wielokrotnie powtarzane “prawdy”, a nie rozum i krytyczne myśli własne. Stąd tak bardzo Narcyz ceni historię, tradycje i “pisma”, liczące nieraz tysiące nawet lat; daje to wręcz poczucie przynależności do wieczności, do bliskiego kontaktu z Bogiem; daje poczucie swoistego “wybrania”.

Już też podczas studiów Narcyz chętnie wierzy,że musi się znać “na wszystkim”, bo będzie “odpowiadać za wszystko”, jakby był sam na statku. Uczy się więc /ale bardzo powierzchownie, chociaż nie zdaje sobie z tego sprawy/ mnóstwa różnych przedmiotów, sądząc, że będzie specjalistą w każdym z nich. Ta nieświadomość własnej powierzchownej wiedzy powoduje, że potem też nie jest świadomy własnego szamaństwa: przecież miałem elektronikę, informatykę... . Świat iluzji Narcyza zostaje utrwalony przez sam sposób nauczania zawodu: wszak szaman zna się na wszystkim... . Powstają więc humorystyczne nieraz sytuacje, gdy Narcyz wymądrza się do innych specjalistów.

Narcyz bowiem nie zdaje sobie nawet sprawy, że przez pięć lat będzie “studiować” bardzo powierzchownie kilkadziesiąt różnych przedmiotów technicznych, z prawa, ekonomii, nawigacji itp. Nie wie, że te zajęcia, po kilkanaście godzin z każdej dyscypliny, nie są studiami, nie są nawet nauczaniem na poziomie dwuletniej szkoły zawodowej. Są tylko powierzchownymi, pobieżnymi wiadomościami dla przyszłego szamana, aby sądził, że “zna się na wszystkim”. 

Zresztą nawigacja też nie jest dyscypliną naukowa, tylko specjalizacją zawodową i dlatego trwają rozważania nad zmianą nazwy kierunku studiów: na transport morski, w ramach którego można specjalizować się także w nawigacji morskiej. W samej zaś specjalności IMO wymaga od wachtowego oficera pokładowego praktyki i przeszkolenia, a nie wieloletnich studiów o wszystkim po trochu /czyli o niczym głębiej /.

Narcyzm zawodowy spełnia ważne funkcje dla Narcyza. Pozwala chłopcu /czy dziewczynie/ od razu czuć się “wybranym”. Spełnienie tego gorącego pragnienia zapowiadają mu już przez lata, w szkole podstawowej i średniej, rózne powiastki o szamaństwie na morzu, o bohaterskich przygodach pod żaglami. Chętnie więc czytał różne , pobudzające wyobrażnię bajdy, jakie pisuje kolejny “morski sabała” dla dzieci i młodzieży. Wówczas też nawet najniższe miejsce w hierarchi - praktykanta - pozwala powiedzieć sobie: jestem jednym z naj... /tutaj są rózne określenia dowartościowujące Narcyza, uciekającego po to na morze/. Co ciekawe - im dalej od Wybrzeża, tym łatwiej o Narcyza, który chce “sprawdzić się” na morzu. 

Po kilku latach kołysania się na morzu / niekiedy już nawet podczas studiów/ Narcyz czasem zauważa, że coś się mu jednak nie zgadza. Wprawdzie na statku steward musi uprzejmie podawać mu posiłki, może nawet powybrzydzać na kucharza czy stewarda, ale zauważa: inni mają jakiś zawód, mogą się zwolnić i pracować na lądzie - a ja? Narcyz oprócz podziwu dla siebie zaczyna jednocześnie cierpieć, że jest w sytuacji bez wyjścia, bo nawet nigdy nie może sobie “ponarzekać” na pływanie, jak inni członkowie załogi. Inni narzekają, nieraz całe lata, aż do emerytury - ale lepiej się czują, dając upust niezadowoleniu czy frustracji. Narcyz stale milczy, trzyma i tłumi wszystko w sobie, aż gotuje się w nim nieraz. Ale sam przecież wybrał tą pułapkę na całe życie. Poprawia czasem sobie samopoczucie fajką, brodą, dystynkcjami, lekceważeniem innych, ostentacyjnym próżnowaniem czy konsumpcją na pokaz.

Utrzymanie narcyzmu grupowego niewiele kosztuje, nie wymaga dużych wydatków. Różni więc funkcjonariusze społeczni -dziennikarze, nauczyciele czy literaci - chętnie powielają mity morskie z poczuciem dumy i satysfakcji, że służą tak wzniosłemu celowi. Powtarzają więc różne stereotypy o “wybranych”/ dotyczy zresztą to także wybranych religii czy narodów/: układają piosenki, piszą o bohaterskich wyczynach itp - robiąc na tym karierę i pieniądze. Także “szamaństwo morskie” jest powtarzane w różnych mutacjach: raz jako pogadanka w szkole imienia... , kiedy indziej - jako poważna prelekcja w sali tradycji albo wręcz wykład dla studentów o “tradycjach morskich”.

Szczególnie interesujące są reakcje na naruszenie narcyzmu grupowego. Jest to uważane za “szarganie świętości”, atak na “dobro...” itp. O ile bowiem Narcyz może mieć czasem jakieś pytanie co do siebie /gdy ktoś wyrazi wątpliwości co do jego wizerunku/, to przy narcyżmie grupowym członek grupy takich wątpliwości nie ma - ponieważ otoczenie podziela jego narcyzm, ponieważ tak jak Narcyz “myśli” większość jego otoczenia.

Narcyzm grupowy wzbudzają także konflikty grupowe / zresztą nie tylko zawodowe, lecz także konflikty etniczne i religijne - przykładem Jugosławia, Irlandia czy Bliski Wschód/. Obraz “naszych” wtedy sięga ideału, “oni” zaś są najgorsi, najgłupsi itp. Spiralę wrogości może wtedy uruchomić nawet plotka o skrzywdzeniu “naszego” czy zlekceważeniu symbolu grupowego narcyzmu /sztandaru, pomnika, świątyni itp/. Spirala wrogości, przy odpowiednich warunkach /kulturowych, prawnych czy organizacyjnych/ może szybko doprowadzić do furii i agresji. 

Poczucie zagrożenia własnej wartości i niepewność autorytetu mogą też powodować, że Narcyz /np. na statku/ nieustannie sprawdza: czy mnie szanują, czy się ze mną liczą, czy się mnie boją. Wydaje więc różne, niekiedy zbędne polecenia - chociaż każdy wie, co do niego należy. Musi jeść co innego niż inni, zachowuje się inaczej, stale podkreśla, że coś jeszcze znaczy... . Także mundur i dystynkcje Narcyz nosi na statku, kiedy tylko jest okazja, aby zaznaczyć swe istnienie.

Czasem jednak już po kilku latach wie, że jest tylko Narcyzem na morzu. Jak ćma został kiedyś zwabiony przez światełko w ciemnościach i - przyczepiony do szyby - tkwi tutaj, machając skrzydełkami nieustannie. Ale czy ma inne wyjście, skoro jet skazany na dożywocie na morzu? Wszak został zwabiony w pułapkę przystrojona żaglami i nie ma zawodu poza statkiem. Macha więc dalej jak ćma skrzydełkami, uderza w niewidzialną przeszkodę i krąży w miejscu -sądząc że leci cały czas ku swemu światłu. Coż w tej sytuacji jest lepsze niż podziw dla siebie? 

Przekonanie o swej doskonałości i nieomylności jest szczególnie uciażliwe dla rodziny. Oczekuje stale od domowników dowodów szacunku, podziwu i uznania, wszyscy mają mu służyć, słuchać go, być jego narzędziami. Jest zdziwiony i rozczarowany, jeżeli nie są wszyscy dlań usłużni, niemal opiekuńczy - jak matka w dzieciństwie. Dlatego Narcyz nawet wśród bliskich może czuć się wyobcowany i “tęskni na morze” - gdzie jego narcyzm muszą tolerować. A domownicy, rodzina? Z radością witają Narcyza i z jeszcze większą ulgą żegnają. Zreszta sam czuje, że nie ma za wiele wspólnych tematów, że jest traktowany w domu jako gość - i tylko jako gość. 

Ale może jest Narcyzowi z tym dobrze? Przecież Łysek z pokładu Idy /w opowiadaniu Morcinka/ też nie mógł żyć po wywiezieniu na powierzchnię - był ślepy i nadawał się tylko do ciemności w kopalni. Może Narcyz też już nie potrafi pracować inaczej, czy wogóle żyć na lądzie? Literaci i poeci ogłoszą więc znowu, że tak pokochał morze, iż nie chciał nawet zmustrować na urlopy. Niektóry nawet nie miał rodziny... .

I znowu przeczyta to inny, młody Narcyz gdzieś w głębi kraju... .

Niekiedy Narcyz jest świadom absurdu wyobrażeń, jakie mają o nim inni, czuje się tym skrepowany, jakby niepoważnym kostiumem. Zwłaszcza dodatkowe wykształcenie albo praktyka w przedsiębiorstwach lądowych, w szkolnictwie czy urzędach pozwala na dystans do wyobrażeń laików o szamaństwie na morzu. .

Jednak jeżeli nie pracował poza statkiem i nie ma tego dystansu - częstokroć żyje w świecie fikcji i wyobrażeń, jest stale w stressie “odpowiedzialności za wszystko”, szybko traci zdrowie i siwieje ze stałego napięcia. Wprawdzie wprowadzany teraz ISM Code wymaga określenia:kto, kiedy i za co odpowiada, zaś armatorzy już to dokładnie opisują - ale czy można się tak od razu pogodzić z konkretnym obowiązkami, bez ogólników i niedomówień, pozwalających na szamanienie w rejsie? Nie jest łatwo przestać być

szamanem morskim - “pierwszym po Bogu” i zostać menedżerem - pierwszym po Armatorze.
 
 

K. Dendura
 
 

BOiGM Nr 3/476/, 1999, s. 29-30